Praktica jako aparat zawsze przewyższała Zenity. Produkowane w Dreźnie aparaty zawsze kojarzyły się z solidnością, precyzją wykonania i niezawodnością. Produkowane, najpierw przez Kamera Werkstatten, a później przez koncern Pentacon, aparaty miały nieporównywalnie większe możliwości choćby z racji większego zakresu synchronizowanych czasów oraz lepszych obiektywów. Naturalną koleją rzeczy, moim następnym aparatem była Praktica. O legendarnej Exakcie, produkowanej przez Ihagee Dresden nie miałem nawet co marzyć (zwłaszcza, że zakład Ihagee Dresden przestał istnieć w 1969 roku, czyli zanim się urodziłem, a każdy kto miał sprawną Exaktę, to nie chciał jej sprzedać), podobnie zresztą jak o aparatach japońskich. Odkupiłem używany egzemplarz modelu MTL 5 z roku około 1985. Był w doskonałym stanie. Wykonano nim wcześniej tylko kilkanaście filmów. Służył mi dobrze przez ponad dwanaście lat, aż do roku 2002, kiedy to zacięła się migawka. Ze względu na jego wiek, uznałem, że tak miało być i kupiłem Nikona F80. Jednak leżący w szufladzie, uszkodzony aparat nie dawał mi spokoju. Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że skoro i tak jest zepsuty, to mogę go otworzyć i zobaczyć w czym problem. Po zdjęciu górnej pokrywy korpusu okazało się, że jedna ze śrubek mocujących mechanizm długich czasów odkręciła się i wpadła między dźwignie sterujące migawką. Po jej wyjęciu (trochę na siłę) mechanizm ożył. Dziś aparat jest w pełni sprawny, a ja zdobyłem pierwsze doświadczenie w naprawianiu aparatów.
Jak widać moja Praktica MTL 5 wygląda nadal nieźle. Niedawno nawet coś nią fotografowałem. Wspomniane wcześniej Exakty kupiłem sobie nieco później, jako spełnienie marzeń z najlepszych lat nauki fotografowania. Ale to już zupełnie inna historia, którą opowiem następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz